Notatnik śmierci
Jeszcze przed urlopem rozpocząłem oglądanie anime pt Death Note. Jakoś nigdy nie miałem okazji się wgryźć w animacje z Japonii. To co oglądałem za dzieciaka to Pokemon, Sailor Moon, Generał Daimos, Tgrysia Maska, Yattaman - właśnie wyliczając te seriale zdałem sobie sprawę że jednak trochę ich oglądałem. Był jeszcze Tsubasa (czy Kapitan Jastrząb, ale ja go pod takim tytułem nie kojarzę).
Nigdy nie oglądałem za to Dragon Ball, chociaż koledzy to mocno grillowali. No i na tytułach ww zakończyła się moja przygoda z bajkami tego nurtu. Dopiero od jakiegoś czasu zacząłem się ponownie przekonywać. Najpierw produkcje pełnometrażowe jak Nausicaä z Doliny Wiatru czy Ruchomy zamek Hauru i Spirited Away: W krainie bogów, aż w końcu sięgnąłem po serial Notatnik Śmierci.
Muszę przyznać że wrył mnie trochę fotel ten serial (lub to anime). Wiadomo, trochę momentami przekombinowana i mocno zagmatwana, ale z drugiej strony też nic co w sumie nie mogło się w tym uniwersum wydarzyć. Główne postaci z bardzo bogatą historią i wewnętrznymi rozterkami. Jest to ten rodzaj sztuki który jednak zostaje z człowiekiem na dłużej (może na całe życie nawet), oraz skłania do refleksji. Przypomina że rzeczywistość która nas otacza nie jest czarno-biała, jakby wielu chciało.
Teraz ciułam pieniądze na to aby zakupić mangę, bo ciekaw jestem jak to wszystko tam zostało poprowadzone.